Nie wiadomo, jak Julia Przyłębska interpretuje słowo "merytoryczność", ale pozamerytoryczne jest,
że Julia Przyłębska wyobraża sobie, to sobie wyobraża. Nie jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego. O ile tak uważa, to sprzecznie z
Konstytucją, więc jako sędzina Trybunału zaprzecza
sensowi wykonywanej pracy. Jaki mógłby być spór
merytoryczny z " przebierańcami", którzy sędziami
Trybunału Konstytucyjnego nie są. Nie jest prawdą, że nikt nie kwestionuje jej rzekomej prezesury
w Trybunale. Nie zebrało się Zgromadzenie Ogólne
sędziów Trybunału, które mogłoby wybrać kandydatów
na prezesa Trybunału. W sytuacji obstrukcji niektórych w P. i S. wobec Trybunału prezesem Trybunału jest poprzednio wiceprezes Trybunału, co
wynika z artykuły 194 ustęp 2 Konstytucji Rzeczypospolitej. Zgromadzenie Ogólne będzie mogło
zebrać się między innymi po to, aby wybrać kandydatów na prezesa Trybunału wówczas, gdy Andrzej Duda w funkcji prezydenta przyjmie ślubowanie od trzech sędziów Trybunału wybranych w
poprzedniej kadencji sejmowej. Nieetyczne sugerowania Julii Przyłębskiej o rzekomym rozpolitykowaniu Trybunału, gdy prezesem był Andrzej Rzepliński, są komentarzem jej poczynań, skoro wyobraża sobie, że jest prezesem Trybunału,
zaprzeczając Konstytucji i "promując" najnowsze niekonstytucyjne pomysły P.i S. wobec Trybunału
Konstytucyjnego. To prawda, że prezydent powołuje
prezesa Trybunału Konstytucyjnego, ale spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne sędziów Trybunału. Andrzej Duda odmową przyjęcia ślubowania od trzech sędziów Trybunału
wybranych przez Sejm w poprzedniej kadencji sejmowej narusza Konstytucję. Więc ocena Julii Przyłębskiej o jej rzekomym wyborze na prezesa Trybunału nie uwzględnia konstytucji.