Pan Zajączkowski już poddał się ocenie społecznej. Został wybrany i zrzekł się mandatu, bowiem zaproponowano mu posadę wysokiego urzędnika. Słowem się nie odniósł do swojej decyzji. Nie powiedział wyborcom nawet zdawkowego "przepraszam". Po wyborach samorządowych, w których przepadł jego pracodawca - nagle zapadł na zdrowiu i miesiącami przebywał na L4. Co tu powiedzieć? Niesłowny, chwiejny i chorowity - to nie jest materiał na mojego posła.