Problem z lotem do Smoleńska też był czysto organizacyjny ale pilot dał się przekonać że spokojnie się zmieści. Bał się postawić jak się stało tym razem bo poprzednik który to zrobił o mało nie wyleciał z roboty.
Myślałem dotąd, że pusty samolot może polecieć, ale skoro ekspert Soloch twierdzi, że nie, to może te nowszwe samoloty muszą doładowywać choćby worki z piaskiem, żeby dociążyć.
Skoro samolot był nie dociążony, to należało by chyba doładować, a nie kazać wysiąść. Pilot był kapitanem suwerennym, więc nic się nie stało. Tego jednak nie można powiedzieć o pilocie samolotu smoleńskiego, bo buczał nad nim generał.