Glińskiemu chyba coś się pomyliło. Dla pana profesora normalnym jest, że we władzach fundacji zasiada ktoś z jego rodziny i jednocześnie sam lub jego kumple wspomagają tę fundację, gdzie prawie cała ta kasa idzie na płace.
Istotą problemu jest pewne bardzo mądre zdanie, które przeczytałem w sprawie Gliński kontra TVP - "Fundacje wspierające społeczeństwo obywatelskie stanowią wartość wtedy i tylko wtedy, gdy znacząca część finansowania pochodzi ze środków prywatnych oraz gdy powiązania rodzinne osób w nich pracujących stanowią nie regułę, lecz wyjątek".