Z tego co wiem o przebiegu procesu identyfikowania poszczególnych ciał, to rodziny osobiście brały udział w rozpoznawaniu swoich bliskich. Niektóre ofiary były tak zmasakrowane, że konieczne było odczytywanie DNA i strona rosyjska zwracała się z prośbą do bliskich o próbki materiału genetycznego. O tym wszystkim czytalam w książce Teresy Torańskiej pt"Smoleńsk" - to jest zbiór wywiadów/rozmów z ludźmi bezpośrednio dotkniętych tym tragicznym wypadkiem lotniczym. Wydawnictwo WIEKA LITERA, Warszawa 2013 rok. Wszystkie rozmowy zamieszczone w książce "Smoleńsk" były autoryzowane. Jeśli chodzi o Annę Walentynowicz - jej identyfikacji podjął się wnuk ale później w TV mówił, że teraz to nie jest pewien czy to faktycznie była jego babcia, bo babcia miała charakterystyczną narośl (gdzieś na twarzy, nie pamiętam szczegółów o których mówił ten wnuczek) a na tych zwłokach to tej narośli nie zauważył, żeby była. No i zrobili ekshumację i faktycznie to nie była Anna W. Po co prokuratura teraz robi te ekshumacje, to doprawdy nie wiem. Wszystko już wyjaśnione zostało. Antek Szaleniec tylko się ośmiesza swoimi kolejnymi rewelacjami o zamachu (przecież była mgła, nic nie było widać a chłopaki uparli się, że spróbują wylądować - PULL AP, PULL AP, PULL AP....)