Wymiękłem po sprawdzeniu kilku pierwszych organizacji. Chłopaki i dziewczyny sami chcą zdemolować polską edukację z uczniami, których ukształtują według swoich własnych dziwnych zasad, które zdążyły się już dawno temu zestarzeć i skompromitować. Aha i to wszystko za pieniądze państwa, bo jakoś nigdzie nie znalazłem opisu z czego sfinansować ich wizje.
Oni narzekają na koszty powrotu do starego systemu? Chyba tylko dlatego, że nie próbowali oszacować ile będą kosztować ich pomysły. Klasy po kilkanaście osób, całkowita demolka programu nauczania (koniec z podziałem na ściśle określone przedmioty szkolne), zmiany w awansie zawodowym nauczycieli, cuda w stylu dobrowolność egzaminów, rodzice i ich przedstawiciele jako jeden z najważniejszych elementów funkcjonowania szkoły, szkoła jako lokalne centrum kulturalne, itd.
No ręce opadają...