A skąd "Kukiz" wie, czy nie będzie w administracji radykalnych zwolnień? Oto przykład z przeszłości, z której "błędów i wypaczeń" się teraz uczymy. W pewnym sowchozie sekretarz kompartii wpłynął na utworzenie przed zimą "brygady przygotowującej opał nas zimę" a na brygadzistę "wprowadził" syna swojego znajomka po technikum drzewnym. Zaraz po zatrudnieniu, młodzieniec ten zaczął namawiać swego protektora, aby spowodował zatrudnienie kogoś na z-ce brygadzisty. Można to będzie łatwo uzasadnić nawałem pracy przed zimą. "A co zrobimy z nim po zimie?" "Jak to co. Przecież partia ciągle apeluje do szukania rezerw i oszczędzania na wydatkach personalnych. Zwołacie zebranie partyjne i zaapelujecie do realizowania tych wskazań. Jakiś wasz człowiek powinien wtedy zgłosić wniosek o zwolnienie z-cy brygadzisty". Bardzo to podobało się tow. sekretarzowi. Ponieważ z jednak z-ca brygadzisty potrafił zdobywać środki za "opylany" na lewo opał i fundować za to wódkę sekretarzowi, na wiosnę zwolniono z pracy ... nie z-ce, ale stróża nocnego, bo nie było czego pilnować, ponieważ opał został rozkradziony. Sprawę tę opisano w prasie lokalnej, jako przykładną, godną naśladownictwa oszczędnościową politykę kadrową w sowchozowej brygadzie. Może na podstawie tamtego "patentu sowchozowego" nasza administracja teraz "puchnie", aby "na przednówku" było kogo zwalniać, co można będzie pokazać, jako przykład gospodarności i zarazem mocny argument "za podwyżkami" dla tych, "co som przy(wódce) III R P?