Szum informacyjny ma się w Polsce najlepiej od lat. W polskiej polityce nie sztuka posiadać informację, sztuka wiedzieć, kiedy i jak ją ogłosić bądź przykryć.
Rok 2013. Media żyją tzw. aferą zegarkową. Ówczesny minister sportu Sławomir Nowak w oświadczeniu majątkowym nie ujawnił posiadania zegarka o wartości ponad 20 tys. zł, a zgodnie z prawem posłowie i ministrowie muszą ujawniać w oświadczeniach posiadanie „rzeczy ruchomych” wartych więcej niż 10 tys. zł. Opozycja domaga się dymisji ministra. Afera sprzedaje się w mediach jak świeże bułeczki. Co robi Platforma Obywatelska? – Premier Donald Tusk ogłasza dymisję… Jarosława Gowina – przypomina Sebastian Drobczyński, ekspert ds. marketingu politycznego. Przypadek? Niekoniecznie…
Kiedy 13 kwietnia Parlament Europejski przyjmował rezolucję o Polsce, Prawo i Sprawiedliwość ogłaszało wybór nowego komendanta głównego policji. Dlaczego akurat wtedy, choć na podanie nowego nazwiska miało dwa miesiące? Przypadek? Niekoniecznie…
Takie działanie to nic innego, jak celowe odwracanie uwagi, określane mianem szumu informacyjnego. – Szum informacyjny to narzędzie do przekierowania uwagi odbiorcy stosowane w zależności od potrzeby i okoliczności. To jedno z najważniejszych narzędzi wywierania wpływu, brutalnie ujmując, manipulacji. Bo jak inaczej mówić o zarządzaniu informacją i sterowaniu uwagą? – twierdzi Bartosz Czupryk, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego oraz politolog.
Działanie, które partie w Polsce opanowały już do perfekcji, a które my, odbiorcy, rzadko sobie uświadamiamy, odbywa się na kilka różnych sposobów. Nie tylko poprzez tzw. wrzutki, czyli wypuszczanie wiadomości mających na celu zagłuszenie negatywnych informacji.
– Zjawisko szumu informacyjnego możemy potraktować także jako część składową/narzędzie tzw. zatrucia informacyjnego. Pojęcie to odnosimy do zjawiska, kiedy o sprawach ważnych mówimy w taki sposób, jakby były mało ważne albo wręcz nic nie znaczyły. Natomiast o sprawach mało istotnych mówi się w taki sposób jak o sprawach ważnych – mówi Sebastian Drobczyński. Zatrucie informacyjne może też polegać na eliminacji z przekazu medialnego głównego wątku sprawy. Możliwości jest wiele. Cel jeden. – W szumie informacyjnym chodzi o zniekształcenie przekazywanej informacji. Stawia się na wybiórczość, niezrozumienie, wieloznaczność wątku, banalizację problemu – informuje ekspert ds. marketingu politycznego.
Jak przypomina, nie jest to wcale zjawisko nowe. – Historię takiego świadomego działania rządzących możemy odnieść do Cesarstwa Rzymskiego i organizacji igrzysk. Miały one na celu, oprócz zdobywania przez polityków elektoratu, również przykrywanie trudnych, niepopularnych społecznie spraw – przypomina Sebastian Drobczyński.
Dzisiaj stosowanie szumu informacyjnego jest zjawiskiem powszechnym.
– Informacja jest, jeśli nie głównym, to na pewno jednym z pierwszych synonimów współczesnej władzy. Tak, to informacja może obalać rządy lub je tworzyć. Potknięcia, błędy, afery, donosy, wycieki do prasy, podsłuchy… to wszystko informacje – mówi Bartosz Czupryk, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego oraz politolog.
To działanie nie tylko powszechne, ale i pożądane. Wręcz oczekuje się tego od spin doktorów. – Mają oni za zadanie budowę przekazów odpowiednio do założeń strategii komunikacyjnej zleceniodawcy. Zatem, jeżeli pojawiają się informacje nieodpowiednie, należy je eliminować z obiegu m.in. poprzez szumy informacyjne, czy mówiąc dokładnie „wrzutki”, „przykrywki”. Należy pamiętać też o tym, że to zjawisko jest zwykłym narzędziem w ramach rozwiązywania sytuacji kryzysowych – przypomina Sebastian Drobczyński, ekspert ds. marketingu politycznego.
Wałęsa i szafa Kiszczaka
Być może dlatego, że sztuka szumu informacyjnego jest powszechnie stosowana, eksperci nie mają problemu z wymienieniem przykładów takiego działania, nawet z ostatnich tygodni.
– Proszę sobie przypomnieć podsumowanie pierwszych stu dni rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wystąpienie premier Beaty Szydło, choć transmitowane przez media i ostro komentowane przez opozycje, przeszło bez większej uwagi, a to za sprawą dokumentów z „szafy Kiszczaka”, dotyczących Lecha Wałęsy. Zostały one opublikowane specjalnie, w następstwie, domyślam się, że nieprzypadkowo, filmu dokumentalnego z rozmów w Magdalence – kulis okrągłego stołu. Lech Wałęsa ponownie był na ustach wszystkich Polaków. Dziś temat przysechł, a prezydent Wałęsa wciąż stawia czoła zarzutom w „swoim stylu” – przypomina Bartosz Czupryk.
Nadworny bajarz PO
Szum informacyjny z różnym skutkiem wykorzystuje również obecna opozycja. – W celu odwrócenia uwagi wylicza koszty i obciążenia dla budżetu programem 500 plus. Krytykuje zależności przydziału środków na drugie i kolejne dziecko, upierając się, że jest to niesprawiedliwe względem rodzin z jednym dzieckiem. Usiłuje, nieskutecznie, skupić na sobie uwagę, promując własny projekt wsparcia dla każdego dziecka, ale tego już nikt nie kupuje. Pomysł przechodzi bez echa – mówi Bartosz Czupryk.
Przypomina, że niegdyś liderem, wręcz ikoną szumu informacyjnego Platformy Obywatelskiej, był Janusz Palikot. – Wytypowany do roli nadwornego bajarza, skutecznie odciągał uwagę od spraw politycznie ważnych lub tzw. afery hazardowej. Cięty język, czasem wręcz wulgarny i cyniczny, mieszał w głowach wyborcom nie tylko Prawa i Sprawiedliwości, szczególnie podczas szumnych konferencji prasowych – twierdzi.
Wałęsa kontra Duda
Specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego, podając przykład szumu informacyjnego, powołuje się też na wywiad z ostatnich dni. – Bardzo ciekawym przykładem, z medialnego punktu widzenia jest stosunek byłego prezydenta Lecha Wałęsy do obecnego prezydenta Andrzeja Dudy. Lech Wałęsa nie tłumaczy się już z domniemanej współpracy z SB. W ostatnim wywiadzie z Moniką Olejnik w sprawie teczek TW „Bolka” odpowiedź spłyca, tu cytat: „To jest tak ohydna podróba, że aż wstyd się do tego przyznawać” i zmyślnie przekierowuje uwagę z siebie na, jak twierdzi, nieudolną i szkodliwą prezydenturę Dudy, służalczą prezesowi, apelując o referendum lub dymisję, uprzedzając nawet o gotowości wyjścia na barykady – mówi.
Sebastian Drobczyński, natomiast, oprócz afery z zegarkami Sławomira Nowaka przypomina sprawę z lutego 2014 roku. – Premier Donald Tusk zaprosił na debatę medialną prezesa Jarosława Kaczyńskiego w okresie kongresu PiS, podczas którego partia reprezentowała swój program. Spin doctorom chodziło o wywołanie dyskusji społecznej na temat debaty Tusk-Kaczyński i zagłuszenie tematów podejmowanych na kongresie partii PiS i decyzji na nim podjętych – twierdzi.
Najlepszą obroną jest atak
Ekspert ds. marketingu politycznego przypomina też, że szum informacyjny ma nie tylko na celu zagłuszania informacji, ale i dyskredytację polityków. Klasyczny przykład, to słynny „dziadek Tuska w Wermachcie”, ale nie tylko.
– Weźmy okres tworzenia rządu po ostatnich wyborach parlamentarnych i zamieszanie medialne wokół nominacji na premiera Beaty Szydło. Natychmiast po wyborach pojawiają się informacje o tym, że Beata Szydło miałaby nie być premierem. Dziennikarze są karmieni informacjami od „zaufanych ludzi prezesa Kaczyńskiego” o tym, że on sam rozważa inną kandydaturę na osobę premiera. Pojawiają się „przecieki” o rozmowach wewnątrz partii, podczas których „silne osobowości partii” sprzeciwiają się tej kandydaturze i mają swojego kandydata – zwraca uwagę na sytuację z października ubiegłego roku Sebastian Drobczyński.
Coś jakby ostatnia debata wokół Mateusza Morawieckiego, który ma zostać nowym premierem PiS... Ale może to tylko złudzenie.
Powszechny, ale nadal skuteczny
Chociaż szum informacyjny nie jest zjawiskiem nowym, jest naprawdę chętnie wykorzystywany przez partie. Być może dlatego, że jest niezwykle skuteczny. – Ależ oczywiście, że jest skuteczny. I dlatego uchodzi za polityczną poprawność. Dobrze przemyślany szum informacyjny rezonuje, rozchodzi się jak fala przez usta odbiorców, powtarzany do znudzenia przez media skutecznie odciąga uwagę. Na zmianę z rzeczy ważnych po mniej ważne i zupełnie bez znaczenia. Szum informacyjny jest narzędziem funkcjonującym bez przerwy. Zmieniają się tylko informacje, zdarzenia lub ich interpretacja – mówi Bartosz Czupryk.
Dr hab. Wojciech Cwalina, profesor SWPS, zajmujący się psychologią marketingu politycznego, twierdzi, że skuteczność szumu informacyjnego zależy od tego, czy przekazywane treści są interesująca dla odbiorców, tzn. przyciągają ich uwagę w sposób naturalny.
– Takimi sprawami, na które wszyscy niejako automatycznie zwracamy uwagę są sprawy dotyczące nas bezpośrednio. Takie, które uznajemy za ważne tu i teraz i dla nas. Inną kategorię stanowią informacje zawierające treści negatywne czy wzbudzające lęk. A jeszcze inne dotyczące skandali, afer itp. Takie działania mogą być stosowane przez rządzących np. gdy chcą wprowadzić niepopularne reformy, gdy pojawiają się afery. To, czy są skuteczne, zależy zarówno od siły i "widowiskowości" takich informacji, jak też od kontekstu np. aktywności mediów, innych polityków (np. opozycyjnych), ale też od cech samych odbiorców (np. czyimi są zwolennikami) – twierdzi politolog.
Zatem, jak mówi Sebastian Drobczyński, nie sztuka posiadać informację, sztuka wiedzieć, kiedy i jak ją ogłosić bądź przykryć.